Jedna z moich ulubionych piosenkarek z Izraela pokazuje (kolejny już raz zresztą), że śpiewanie o Bogu to żaden wstyd. Sarit Hadad urodziła się w ortodoksyjnej rodzinie jednak mimo tego, że nie poszła drogą wytyczoną jej przez rodziców, to nigdy nie zapomniała o Bogu. Jest to chyba "fenomen" tego kraju, z jednej strony bardzo (chciałoby się powiedzieć: za bardzo) liberalnego państwa z drugiej nie mogącego uciec od "piętna" nadanego przez Boga i kierującego się w wielu sprawach życia prawnego przepisami ortodoksyjnego judaizmu, ale nie o tym dziś mowa. Wracając do Saritki - z jednej strony popularna w pełni świecka piosenkarka z drugiej nie ma żadnego "obciachu" w śpiewaniu o Bogu. Takie po prostu jest nasze życie, trochę tandety, trochę populizmu ale i tęsknota za Bogiem. Sara śpiewa więc o wszystkim co istotne w życiu człowieka, więc i o sprawach socjalnych i o Bogu.
Na koniec jeszcze teledysk ("spot społeczny") przeciwko przemocy w szkole:
Więcej o Sarit Hadad - Wikipedia wersja angielska (brak polskiej strony).